29 sierpnia - 1 września 2018
W drugiej połowie września naszła mnie ochota na zakup motocykla szybszego i bardziej pakownego, niż honda shadow vt600, która mimo swojego charakteru i brzmienia niekoniecznie jest wygodna do kilkusetkilometrowych przebiegów z bagażem (mimo, że i takie trasy na niej robiłem, patrz - poprzedni wpis). Miałem ochotę na turystyczny kilkudniowy wyjazd motocyklowy, a wciąż miałem w pamięci komfort jaki w zakresie mototurystyki dawała honda transalp. Tym razem chciałem coś tańszego, jednocześnie bardziej klasycznego i najlepiej, żeby miało kufry i było niezawodne. Po około trzech godzinach spędzonych na olx, znalazłem. I od razu wiedziałem, że to jest to, gdy zobaczyłem na zdjęciach. Oględziny i jazda próbna tylko mnie utwierdziły. W ten sposób stałem się właścicielem hondy ntv 650 z 1996 roku. Mimo, że motocykl ma swoje lata, to jeździ i wygląda jak nowy. Do tego ma to coś, czego nigdy nie miałem w moich poprzednich motocyklach, czyli wał kardana. To naprawdę wygodna sprawa.
Ale do rzeczy. Chodziło o kilkudniową wycieczkę. Wyruszyłem w środę i swoimi ulubionymi, dziurawymi dróżkami ruszyłem przez Pomorze Środkowe do Słowińskiego Parku Narodowego. Tam spędziłem wieczór, noc i poranek. Spanie w namiocie.
Z kolei przez Kaszuby dotarłem do Olsztyna. Tam znalazłem fajny
camping tuż nad jeziorem, położony na wylocie miasta. Trzeba było
dojechać kawałek polną drogą i mimo, że na mapie wygląda to tak, że jest
się prawie w mieście, to naprawdę jest jak na wsi. Nazwa adekwatna -
Agro Camping. Właściciele bardzo sympatyczni, miejsce rewelacyjne.
Ponieważ był to ostatni weekend września, okazało się, że byłem jedynym
klientem, co akurat bardzo mnie ucieszyło.
Kolejnego dnia od rana
było zimno i padał deszcz. Tak więc do około 15.00 leżałem w namiocie i
odpoczywałem czytając książkę. Po 15.00 postanowiłem się rozruszać i
zwiedzić okolice. Oczywiście motocyklem. Zrobiłem chyba prawie 100 km po
okolicznych wioskach, po drogach byle jakich i bardzo dobrych.
Zakończyłem pizzą w Olsztynie i o zmroku wróciłem na pole namiotowe.
Wieczorem sympatycznie spędzony czas przy ognisku z właścicielami
posesji.
Rano pakowanie i odjazd około 7.00. Słonecznie, ale już
zimno. Po drodze zakup kasku w sklepie motocyklowym koło Iławy i po
południu w sobotę byłem już w domu. Bardzo udany wypad, a ja jeszcze
bardziej polubiłem mój nowy nabytek, czyli hondę ntv 650.
Poniżej fotorelacja.
 |
Nie, nie - to w Polsce wbrew pozorom. |
 |
Po drodze postoje w ładnych miejscach |
 |
To jest dopiero droga. Takie lubię najbardziej. |
 |
Zachód słońca z widokiem na stare wojskowe hangary. Pięknie, czyż nie? |
 |
Poranny spacer plażą |
 |
Miejsce biwakowania |
 |
Postój gdzieś na Kaszubach |
 |
Postój gdzieś na Warmii |
 |
A to już pole namiotowe w Olsztynie. Wioska po prostu, no nie? ;) |
 |
Dojazd do campingu. Niestety wkrótce na łąkach staną domy, a droga zostanie pokryta asfaltem lub brukiem |
 |
Taki oto poranek |
 |
Widok z namiotu. Poranek wilgotny i mglisty |
 |
Gęsi pogoda na zraża. Pilnują mojego motocykla. Nawet przede mną. |
 |
Przejażdżka wokół okolic Olsztyna. W pewnym momencie asfalt się skończył. |
 |
Przerwa na papierosa. |
 |
Przerwa na pizzę i kawę. |
 |
Powrót na camping. Prawda, że ładnie? |
 |
Kolejny poranek |
 |
Widok na moje miejsce |
 |
W drodze powrotnej tradycyjny postój na polach grunwaldzkich na kawkę |
 |
Kolejny postój gdzieś w trasie. |
 |
Bardzo polubiłem mój nowy nabytek - kask szczękowy Nolan |
 |
Ostatni postój, gdzieś między Tucholą a Grudziądzem. |