Stwierdziłem, że może przejechać się trochę dalej, niż po okolicy, a z okazji urlopu nieco dłużej... No i wyszło jak niżej:
dzień 1 - dojazd w podkarpackie w odwiedziny do rodziny (ok 700 km)
dzień 2 - odwiedzin ciąg dalszy (0 km)
dzień 3 - spod Leżajska do Miszkolc (Węgry) przez Słowację (ok 300 km)
dzień 4 - Miszkolc - Balaton (ok 400 km)
dzień 5 - Balaton - okolice Karlovac (Chorwacja) - ok 450 km
dzień 6 - spod Karlovac w okolice Senji (Adriatyk) - ok 300 km
dzień 7 - przez Chorwację, Słowenię, Austrię do Czech (ok 650 km)
dzień 8 - poprzez Czechy wjazd do PL przez Jakuszyce i prosto do Złotowa (ok 750 km)
Wyszło mi chyba więcej, niż z zsumowania powyższych kilometrów. To przez to, że zazwyczaj nie jechał najkrótszą drogą, a najciekawszą i do tego zdarzyło się pobłądzić (głównie w centralnej Chorwacji).
Poniższe to taki szybki skrót w formie fotorelacji. O spisanie szczegółowe wszystkich przygód pokuszę się może jesienią.
|
Podkarpackie klimaty |
|
Korek w Słowacji. Generalnie wszędzie tam remontują i asfaltują |
|
Mój pokój hotelowy w Miszkolc |
|
Widok z okna po przebudzeniu |
|
Moje moto przed wejściem |
|
Jakiś pałac w zalesionej dolinie |
|
Dalsza jazda przez Węgry |
|
Nad Balatonem. Chwilę później w Balatonie. |
|
Mój kawałek pola campingowego |
|
Gdzieś pośrodku Węgier. Fajny kraj, ale nie znają parkingów leśnych. |
|
Wieczór na campingu w Chorwacji. Pół godziny wcześniej zostałem poczęstowany 2 kielonkami śliwowicy. W recepcji. Na powitanie. Lubię ten kraj.... |
|
Moje moto o poranku. Jest, żyje. Widok z namiotu. |
|
Jadę sobie gdzieś w poprzek Chorwacji. Aby do morza... |
|
Generalnie wszędzie pusto i ładnie |
|
Ja w dolinie. Dolina piękna jest. |
|
Coraz goręcej.... |
|
Aż nagle wyjeżdżam z gór i rozpościera się widok na... żwirownię? Nie! To Adriatyk! :) |
|
Nie ma to jak selfie z moto w zarąbistym plenerze, no nie? |
|
Hotel, restauracja na skałach nad brzegiem morza.... |
|
Adriatyk zaliczony. Woda słona i ciepła. Dużo kamieni. Wolę Bałtyk. |
|
Za to widoki niezłe... |
|
... w sam raz do zrobienia fotek do tła w laptopie. |
|
Camping nad Adriatykiem. Czas się zwijać, bo później niemal 50'C w cieniu.... |
|
|
Czechy. Kamping i mini basen na kampingu. Niczego nie wolno. |
|
Ten sam camping. Widok z namiotu na moto. Lepszy, niż widok z apartamentu na morze. |
|
Jadąc przez Czechy. Już tylko ok 40 km do polskiej granicy. |
|
Takimi winietami musiałem oszpecić czasowo moją piekną Black Widow |
|
Się przybrudziła nieco.... Ale niezawodna non stop. |
Moja Honda VT750 Black Widow była (i jest) niezawodna podczas całej wyprawy. Nie łyknęła ani odrobiny oleju, ani trochę płynu. Niesamowity i niezawodny sprzęt. Mogę na nią liczyć.
Według wskazań licznika zrobiliśmy trochę ponad 4.000 km, co daje średnią około 500 km dziennie, co by się zgadzało, gdyż zazwyczaj jechałem od rana od około 8.00 do ok 19.00-20.00.
Koszt to około 2.000 PLN.
Inne podsumowania:
Fajne kraje: Węgry, Chorwacja
Dziurawe drogi: Węgry
Dobre drogi: Chorwacja, Słowenia
Najbardziej szaleni i chamscy kierowcy: tu zdecydowanie wygrywają... Polacy. Niestety.
Fajna wyprawa. Chciałem wykąpać się w Balatonie i Adriatyku tego lata i pojeździć trochę na moto. Było wszystko.