wtorek, 2 sierpnia 2016

7 krajów w 8 dni

Stwierdziłem, że może przejechać się trochę dalej, niż po okolicy, a z okazji urlopu nieco dłużej... No i wyszło jak niżej:

dzień 1 - dojazd w podkarpackie w odwiedziny do rodziny (ok 700 km)
dzień 2 - odwiedzin ciąg dalszy (0 km)
dzień 3 - spod Leżajska do Miszkolc (Węgry) przez Słowację (ok 300 km)
dzień 4 - Miszkolc - Balaton (ok 400 km)
dzień 5 - Balaton - okolice Karlovac (Chorwacja) - ok 450 km
dzień 6 - spod Karlovac w okolice Senji (Adriatyk) - ok 300 km
dzień 7 - przez Chorwację, Słowenię, Austrię do Czech (ok 650 km)
dzień 8 - poprzez Czechy wjazd do PL przez Jakuszyce i prosto do Złotowa (ok 750 km)

Wyszło mi chyba więcej, niż z zsumowania powyższych kilometrów. To przez to, że zazwyczaj nie jechał najkrótszą drogą, a najciekawszą i do tego zdarzyło się pobłądzić (głównie w centralnej Chorwacji).

Poniższe to taki szybki skrót w formie fotorelacji. O spisanie szczegółowe wszystkich przygód pokuszę się może jesienią.

Podkarpackie klimaty
Korek w Słowacji. Generalnie wszędzie tam remontują i asfaltują
Mój pokój hotelowy w Miszkolc
Widok z okna po przebudzeniu
Moje moto przed wejściem
Jakiś pałac w zalesionej dolinie
Dalsza jazda przez Węgry
Nad Balatonem. Chwilę później w Balatonie.
Mój kawałek pola campingowego
Gdzieś pośrodku Węgier. Fajny kraj, ale nie znają parkingów leśnych.
Wieczór na campingu w Chorwacji. Pół godziny wcześniej zostałem poczęstowany 2 kielonkami śliwowicy. W recepcji. Na powitanie. Lubię ten kraj....
Moje moto o poranku. Jest, żyje. Widok z namiotu.
Jadę sobie gdzieś w poprzek Chorwacji. Aby do morza...
Generalnie wszędzie pusto i ładnie
Ja w dolinie. Dolina piękna jest.
Coraz goręcej....
Aż nagle wyjeżdżam z gór i rozpościera się widok na... żwirownię? Nie! To Adriatyk! :)
Nie ma to jak selfie z moto w zarąbistym plenerze, no nie?
Hotel, restauracja na skałach nad brzegiem morza....
Adriatyk zaliczony. Woda słona i ciepła. Dużo kamieni. Wolę Bałtyk.
Za to widoki niezłe...
... w sam raz do zrobienia fotek do tła w laptopie.
Camping nad Adriatykiem. Czas się zwijać, bo później niemal 50'C w cieniu....
Czechy. Kamping i mini basen na kampingu. Niczego nie wolno.

Ten sam camping. Widok z namiotu na moto. Lepszy, niż widok z apartamentu na morze.

Jadąc przez Czechy. Już tylko ok 40 km do polskiej granicy.
Takimi winietami musiałem oszpecić czasowo moją piekną Black Widow
Się przybrudziła nieco.... Ale niezawodna non stop.
Moja Honda VT750 Black Widow była (i jest) niezawodna podczas całej wyprawy. Nie łyknęła ani odrobiny oleju, ani trochę płynu. Niesamowity i niezawodny sprzęt. Mogę na nią liczyć.
Według wskazań licznika zrobiliśmy trochę ponad 4.000 km, co daje średnią około 500 km dziennie, co by się zgadzało, gdyż zazwyczaj jechałem od rana od około 8.00 do ok 19.00-20.00.

Koszt to około 2.000 PLN.
Inne podsumowania:
Fajne kraje: Węgry, Chorwacja
Dziurawe drogi: Węgry
Dobre drogi: Chorwacja, Słowenia
Najbardziej szaleni i chamscy kierowcy: tu zdecydowanie wygrywają... Polacy. Niestety.

Fajna wyprawa. Chciałem wykąpać się w Balatonie i Adriatyku tego lata i pojeździć trochę na moto. Było wszystko.

piątek, 17 czerwca 2016

Wiosna w siodle

Czas na jakąś aktualizację. Było kilka jazd, głównie po Pomorzu, ale był także i zlot na Kujawach.

Poniżej kilka fotek z wypadu z Muchą nad morze. Chyba koniec kwietnia lub początek maja. Wyszło ok 460km w ciągu dnia.
Na plaży w Jarosławcu. Chyba.
Port w Ustce
Mucha i schowana Ola

W połowie maja miałem przyjemność spotkać ludzi z grupy Honda Shadow 125 PL, którą w swoim czasie założyłem, a później (po zdobyciu prawka A i zmiany motocykla na VT750) przekazałem administrowanie niezawodnemu Adamowi ze Szczecina.
Nasz zlot otrzymał nazwę I Zlotu Gnieźnieńskiego. Dzień wcześniej dotarł do mnie ze Szczecina Adam wraz z Michałem i w piątek rano ruszyliśmy na Gniezno. Dodam, że pierwszy raz w moim domu gościł ksiądz. Michał jest świetnym człowiekiem, więc ten mankament mu wybaczam.
Michał we własnej osobie
Od lewej: Adam, Michał, ja
W lasach gdzieś między Gnieznem a Biskupinem
...więc i Biskupin trzeba było odwiedzić



To było świetne spotkanie w tak zacnym towarzystwie
A pod koniec maja zrobiłem sobie 3-dniowy wypad do Słowińskiego Parku Narodowego.







Każdy wie, że przebywając na słońcu należy uzupełniać płyny
SD

piątek, 8 kwietnia 2016

W końcu wiosna

W końcu wiosna, więc czas na przejażdżkę chociażby kilkugodzinną. Kierunek północ, czyli Pomorze Środkowe. Przez chwilę zaświtała mi myśl, aby dojechać nad Bałtyk, ale w sumie to dopiero początki wiosny. Zdradliwe co nieco. I tak oto tych kilka niedzielnych godzin na moto plus kilka sobotnich na rowerze, wystarczyły do podłapania przeziębienia :/