czwartek, 21 listopada 2019

2 x BMW R850R dookoła 1/2 Polski


Tak, wiem - tytuł dziwny. Ale piszę to dla siebie i dla tych, którzy mają ochotę tu zajrzeć i mogę sobie na to pozwolić.
Nie było to dookoła Polski, ale było nawet lepsze bo objechaliśmy pół Polski, ale tę część ciekawszą. Taka moja prywatna opinia, rzecz jasna. Poniżej fotorelacja z kilkudniowej jazdy po Polsce wraz z Włodkiem.
W relacji oprócz nas, uczestniczą dwie BMW R850R. Dodam, że swoją zakupiłem wiosną tego roku, po tym gdy Włodek pozwolił mi przejechać się na swojej. Gabaryty, moc, pewność i swoboda prowadzenia przekonały mnie od razu. Sprzęt sprawdził się super w tzw jeździe koło komina, jak i obładowany kuframi w jeździe turystycznej.

Lecimy w Bieszczady. Parking gdzież na autostradzie między Toruniem a Łodzią.
Bieszczadzka Przystań Motocyklowa. Pierwszego dnia zrobiliśmy niemal 800 km.
Widok z namiotu podczas przygotowywania porannej kawy
Takie cuda tam na miejscu

Kolejnego dnia objazd małej i dużej pętli bieszczadzkiej. Włodek namawia mnie na obiad w Siekierezadzie. I obiad i miejsce super.
Harley też w Siekierezadzie. Piękny.
Czas na selfie
Gdzieś w górach
Nad "jakimś strumieniem"


Bieszczadzka Przystań to miejsce dla motocyklistów, a ci szybko zawierają nowe znajomości. Alkoholu i tematów rozmów nie zabrakło.

Ruszamy na północ. Dojeżdżamy do Kazimierza nad Wisłą, gdzie zakładamy obóz, a następnie zwiedzamy urokliwe miasteczko.
Motocykl, namiot, dwa kroki do Wisły i zieloność dokoła. Czego trzeba więcej?

Ładne miejsce. Szkoda tylko, że panorama nieco oszpecona... Ciekawostka: tuz przed szczytem kasa biletowa (?!)


Kolejnego dnia ruszamy z zamiarem dotarcia do Mrągowa, gdzie właśnie trwa piknik country. Po drodze trafiamy na zawirowania czasoprzestrzenne i nagle wjeżdżamy do... Wilkowyj.



Do Mrągowa docieramy wieczorem, gdzie jakimś cudem, mimo panującego ścisku, udaje nam się znaleźć niezłe miejsce na rozbicie namiotów. Obok sympatyczne towarzystwo spod Rzeszowa. Na dzień dobry częstują nas solidną porcją bimberku.
Zakupy, pływanie w jeziorze, zwiedzenie stoisk w countrowo - motocyklowych klimatach, wszędzie wokół gra country (tylko na plaży disco) i pora spać.





Droga powrotna następnego dnia to około 350 km, które mijają bardzo szybko. Wyruszamy w chłodzie, a w okolicach Olsztyna łapie nas lekki deszczyk. Jednak im bliżej Złotowa, tym goręcej. Na miejsce dojeżdżamy przy temperaturach iście tropikalnych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz