niedziela, 16 grudnia 2018

Wypada nieco nadrobić braki. W tym sezonie zrobiłem motocyklami kilkanaście tysięcy kilometrów. W tym wpisie wspomnę o wyjeździe do Mrągowa na zlot klubowiczów klubu Honda Shadow 125 PL. Jako ojciec założyciel miałem ochotę tam być, a i trasa i miejsce bardzo mi pasowały.

Koniec maja 2018
Impreza zaczynała się od czwartku, jednak ja z racji tego, że dysponowałem nieograniczoną ilością czasu wolnego, wyjechałem już w środę. Śniadanie, spakowanie i około południa odjazd. Upał był niesamowity, ale to zawsze dużo lepsze niż chłód i deszcz.
Między Tucholą i Grudziądzem trafiłem na remonty dróg, co mnie nieco spowolniło i spociło.
Poniżej zdjęcia z komentarzami.
Parking gdzieś między Grudziądzem a Iławą
Widoczki na trasie
Około 19.00 docieram na pole namiotowe i zakładam obóz
Pole namiotowe, hotele, amfiteatr, plaże leżą po jednej stronie jeziora, a centrum po drugiej. W drodze na zakupy.
Po zakupach i całym dniu zasłużony odpoczynek
Ranka następnego dnia pogoda wciąż piękna, robię więc sobie kilkukilometrowy spacer...
...idę i idę...
...znajduję takie coś...
... wciąż nic ;)
Idę dalej...
Znajduję opustoszałe budynki. Klimat niczym w "Lost"
Ale to chyba najwyraźniej pozostałości ośrodka wypoczynkowego z minionej epoki
Ale grafitti ktoś świetne namalował
Plaża pusta, woda super. Chyba właśnie gdzieś tam po drugiej stronie odbyły się później w tym samym roku Mistrzostwa Polski XC MTB.
W oddali hotele, plaża, pola namiotowe. W powietrzu ponad 30'C, a woda taka, że nie chce się wychodzić. I do tego czysta.
Powrót na camping, obiad i zimne piwo w tym ponad 30'C upale, w oczekiwaniu na zlotowiczów
W końcu się zjeżdżają
Większość w domkach. Domki mają lodówki. Lodówki służą do przechowywania napojów. Bo gorąco jest ;)
Ognisko integracyjne
Jak to na zlocie...
Nocne śpiewy przy ognisku z gitarą. Radek zawodowiec.

I nocne pływanie przy pełni księżyca.
Kolejnego dnia grupa motocyklistów wsiadła w autokar i pojechała na wycieczkę. Z racji tego, że mnie osobiście ten typ zwiedzania raczej męczy, postanowiłem zostać na campingu. Po 15 minutach stwierdziłem, że właściwie wystarczy tego siedzenia w jednym miejscu, zwinąłem namiot i ruszyłem w drogę powrotną, ale tak trochę inaczej, jadąc nie przez Olsztyn, lecz Szczytno i pola grunwaldzkie. Powyżej fotka właśnie tam.
Przed Grudziądzem złapał mnie deszcz

I nie odpuszczał aż do Złotowa. Mając wodę w butach i tak było mi już wszystko jedno. Dotarłem do domu po 23.00 (w sumie około 11h jazdy tego dnia i ponad 400 km), ale mimo zmęczenia i przemoczenia zadowolony jak cholera z fajnego i udanego wyjazdu

2 komentarze: